sobota, 20 września 2014

Czarna lista

,,Kochanie, pogadam z Lizką i już do Ciebie jadę. Kocham”

Artur pośpiesznie wysłał sms-a i spojrzał na drzwi do domu jego najlepszej przyjaciółki. Niedługo już byłej najlepszej przyjaciółki – pomyślał i nerwowo przycisnął dzwonek.


Dwa tygodnie wcześniej

- Jaki on jest słodki... I ma fajny uśmiech – Eliza usiadła obok Artura. Ten się tylko roześmiał. Jego przyjaciółka miała od kilku tygodni obsesje na punkcie jednego gościa, ale nie chciała mu powiedzieć kim on jest.
- Tak, tak, tak... A ty nawet z nim nie pogadasz – odpowiedział i złapał się za kieszeń spodni. Jego telefon zawibrował, czyli dostał nową wiadomość. Wyciągnął go i przeczytał sms-a, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Lizka spojrzała na niego. Ciągle zastanawiało ją do kogo on tak ciągle piszę, ale jak to jej Archie, nigdy nie mówił, która dziewczyna mu się podoba, by nie zapeszyć.
- Dobrze wiesz czemu nie zagadam do niego... A teraz wybacz, lecę na matmę. Ty męcz się na tym swoim angielskim – Liza wstała i poczochrała blond włosy przyjaciela.
- Kto się męczy, ten się męczy – odpowiedział, a jego przyjaciółka już szła w stronę swojej klasy.

Eliza Murawska była niewysoką dziewczyną o krótkich blond włosach i niebieskich oczach. Ubrana zwykle w ciemne spódniczki i kolorowe koszulki była bardzo charakterystyczną osobą. Filigranowej sylwetce przeciwstawiony był dość duży czarny plecak w białe kwiaty. Przechodząc z jednego skrzydła szkoły do drugiego wypatrywała Wojtka. Tak jak ona chodził do klasy biotechnologicznej, ale był rok starszy i miał za kilka miesięcy zdawać maturę. Jako wysoki brunet o ciemnych oczach wyróżniał się spośród swoich kolegów klasy. Bo bądźmy szczerzy, jaki ścisłowiec jest przystojny? Wyjątkiem był Wojtek, a wyjątek tylko potwierdza regułę. Do tego jego ciągłe przesiadywanie z palmptopem bądź tabletem i słuchawkami na szyi dodawało mu tajemniczości. Szczególnie, że jako nieliczny z chłopaków z klas ścisłych, nie próbował podrywać Lizki. W końcu rzadko trafia się dość ładna dziewczyna, która rozumie matematykę lepiej niż połowa chłopaków. Akurat doszła do klasy, w której miała mieć zajęcia z matematyki, gdy grupka osób wybuchła śmiechem.
- Eliza, chodź do nas, Paweł ma super kawał – zawołała ją Izka, koleżanka z klasy. Blondynka podeszła do chłopaków, a wśród nich znalazł się Wojtek, który luzacko siedział na podłodze oparty o ścianę. Ubrany w ciemne dżinsy i szarą koszulę wyróżniał się wśród reszty chłopaków ubranych w różne koszulki bądź sweterki. I za to jej się podobał.
- A więc tak – powiedział Paweł. - Co mówi chemik, gdy ma przygotowany pewien argument? - popatrzył na wszystkich wokół i poruszył sugestywnie brwiami. - Mam arsen w rękawie! - wszyscy oprócz Lizy i Wojtka się roześmiali. Ten drugi ziewnął i mrugnął do dziewczyny.
- Liza, a znasz podrywa na chemika? - spytał, uśmiechając się.
- Ten o selenie, potasie i krzemie? - spytała siadając obok niego.
- Ten sam. Czyli znasz – chłopak zamilkł na krótką chwilę. - Hm... Nie wiem jakiego suchara możesz nie znać. Ilu fizyków potrzeba do wkręcenia żarówki? - spytał.
- Dwóch. Jeden trzyma żarówkę, drugi kręci wszechświatem – odpowiedziała, a Wojtek pokręcił głową. Nad ich głowami rozbrzmiał dzwonek.
- Dobra, ja spadam na chemię. Napiszę do ciebie na facebooku. Może będzie jakiś suchar, którego nie znasz. Pa.
Eliza obserwowała, jak chłopak zmierza do swojej klasy. Na jej twarzy widniał delikatny uśmiech, a serce biło jak oszalałe. Nie interesowało ja otoczenie i gdyby nie koledzy z klasy, to zupełnie zapomniałaby o lekcji matematyki. Wchodząc do klasy wysłała jeszcze krótką wiadomość do Artura. „Rozmawiałam z nim <3<3<3”

Artur siedział zamyślony przed klasą od matematyki. Myślał, że wczorajszy dzień był tylko złym snem. Chciał, by tak było, ale niestety... Ze słuchawek umieszczonych w jego uszach wydobywały się łagodne dźwięki piosenki Jasona Walkera „Echo”, które towarzyszyły mu w jego rozmyślaniach o Lizie i Wojtku. Telefon w kieszeni zawibrował. Blondyn wyciągnął swoją Xperię i odblokował. „Czekam na Ciebie w naszym miejscu. Musisz jej wszystko powiedzieć. Kocham.” Chłopak wstał i schował telefon do kieszeni. Zarzucił czarny plecak na ramię i skierował się w stronę wyjścia ze szkoły. Dzień wagarów nie zrobi mu nic złego.

Eliza siedziała na ławce przed szkołą i czekała na Artura. Wczoraj nie było go w szkole, a gdy do niego napisała, to odpowiedział, że dzisiaj wszystkiego się dowie.
- Cześć – rzucił ktoś stojący za nią. Dziewczyna gwałtownie się obróciła. Za sobą ujrzała Wojtka. Stał wsparty przedramionami o oparcie ławki i delikatnie uśmiechał się do Lizki. - Co tutaj robisz tak z rana i do tego sama? - spytał. - I nie pytaj czemu rymuję – dorzucił z uśmiechem.
- O hej. Czekam na Artura. Muszę z nim o czymś pogadać – odpowiedziała. - A ty co tak wcześnie robić w szkole? Z tego, co pamiętam lekcje zaczynasz za godzinę – gdy tylko to wypowiedziała nazwała siebie idiotką w myślach. I w ten oto sposób Wojtek dowie się, że nauczyła się jego planu zajęć na pamięć, by wiedzieć kiedy i gdzie może go zobaczyć.
- A wiesz, chciałem jeszcze kogoś przed zajęciami zobaczyć – powiedział i spojrzał przed siebie. - O patrz, Artur idzie. To ja zmykam. Na razie – Odepchnął się od oparcia i skierował się do wejścia szkoły. Chwilę później obok Elizy siedział jej przyjaciel. Lekko przygarbione ramiona i to, że uciekał wzrokiem od jej spojrzenia powiedziały Lizce, że coś go gnębi.
- Dobra, mów o co chodzi – powiedziała bez zbędnego wstępu.
- Już o nic - powiedział i spojrzał do góry. - Kończę z tym.
- Z czym? - spytała dziewczyna, nie wiedząc o co mu może chodzić.
- Z nami. Doszedłem do wniosku, że nasza przyjaźń nie ma sensu. Jesteśmy inni. W końcu i tak by to się skończyło, więc po co ciągnąć coś, co nie ma sensu? - powiedział i wstał z ławki. Bez żadnego słowa wszedł do szkoły. Wiedział, że musiał to zrobić. To nie skrzywdzi jej tak głęboko jak prawda. Bez pośpiechu skierował się do jednego bocznych korytarzy. Tam przy oknie wnękowym czekały na niego ramiona dające bezpieczeństwo.


- Idiota, imbecyl, głupek, egoista, niekochany przez matkę debil...
- Stop, stop Lizka – przerwała wywód dziewczynie jej koleżanka, Amelia. - Może najpierw zamówimy, a potem zaczniesz kogoś obrażać? Przydałoby się też poinformować mnie kim jest ten ktoś – powiedziała brunetka, otwierając drzwi KFC. Przepuściła koleżankę w progu i spytała: - To co zwykle dwa razy?
- Dla mnie jeszcze niech będzie karmelowy Krusher. Pójdę poszukać wolnego stolika – odpowiedziała Eliza. Skierowała się w stronę części ze stolikami. Większość z nich była zajęta przez takich jak one młodych ludzi, którzy spotkali się na wspólnych pogaduchach połączonych z opychaniem się niezdrowych fast-foodów. Pod oknem znalazła wolny czteroosobowy stolik i usiadła przy nim czekając na Amelię. Mela, bo tak zwracała się do niej Eliza chodziła do technikum informatycznego po drugiej stronie miasta. Przez to rzadko mogły się spotykać, chociaż nie mieszkały aż tak daleko od siebie. Jednak wykorzystywały każda nadarzającą się okazję i spotykały się na pogaduchach. Blondynka obejrzała się prze ramię, by zobaczyć jak daleko w kolejce po jedzenie. Tuż za Melą w kolejce stał Artur, z którym dziewczyna rozmawiała, śmiejąc się. Odebrała swoje zamówienie i wskazała stolik, przy którym siedziała Eliza. Ta szybko odwróciła głowę, by chłopak nie mógł zobaczyć, że patrzyła w jego stronę. Chwilę później Amelia już siedziała przed Lizką i postawiła przez nią jej Krushera i B-Smarta z Longerem.
- Spotkałam Artura przed kasą – powiedziała wesoło, próbując otworzyć ketchup. - Nie chciał z nami usiąść przy stoliku. Dziwne. Wcześniej oddałby wszystko, by posłuchać naszych najnowszych plotek. Co to za idioci robią te opakowania – powiedziała zła, ciskając torebkę z ketchupem na stół. - Nigdy nie mogę tego otworzyć. - Eliza westchnęła, chwyciła ketchup Meli i otworzyła jednym ruchem.
- Proszę – powiedziała i wręczyła go przyjaciółce. - A poza tym nie przyjaźnię już się z Arturem.
- Co?! - ketchup rozprysnął się po frytkach.
- To, co powiedziałam. Nie jesteśmy już przyjaciółmi, tak mi dzisiaj rano powiedział. Dlatego chciałam się z Tobą spotkać. Nie wiem o co mu chodzi – Liza spuściła głowę i zagryzła wargę.
- Dobra mała, opowiadaj jak było wszystko po kolei – powiedziała Amelia i chwyciła frytkę. Wysłuchała opowieści przyjaciółki i jak ta skończyła skwitowała to tylko jednym zdaniem. - No to Artur znajdzie się na mojej czarnej liście.

„Widziałem Elizę z jakąś dziewczyną w KFC. Wyglądała na smutną...”

„Wiem, spotkałem Melę przy kasie. Kurczę, czemu to musi być takie ciężkie?”

„Zawsze możesz wybrać ją... Ja nie będę Ci rozkazywał, byś został. Choć bardzo mi na Tobie zależy.”

„Zostawić Ciebie? Nigdy. Nie chcę Ciebie unieszczęśliwiać, nie chce siebie unieszczęśliwiać, a Lizka i tak nie będzie do końca szczęśliwa.”

„Może powiesz jej prawdę?”

„Nie... Zbyt to ją zrani. Tak będzie lepiej”

„Jesteś pewien?”
„Jak niczego innego na świecie. Oczywiście oprócz mojej miłości do Ciebie.
Ale skończmy ten temat, jak tam poszła próbna matura z matematyki?”



Mimo wszelkich złych wydarzeń, życie toczy się dalej. Czas pędzi, ludzie się zmieniają, przychodząc i odchodząc. A my nie możemy się zatrzymać chociaż na chwilę, bo zniknęlibyśmy z tego świata na zawsze. Eliza jednak chciała zniknąć. Ostatnie dwa tygodnie były najgorsze w całym jej życiu. Nie miała z kim porozmawiać o swoich problemach, nie miała komu powiedzieć „Cześć przystojniaku... Ale to było do tego obok ciebie”. Nawet tysiące znajomych nie zastąpią tego jednego najlepszego przyjaciela. Nic go nigdy nie zastąpi i nigdy nie wymaże się jego z własnego życia. Można siebie oszukiwać, że się nie tęskni. Można sobie wmawiać, że się go nie potrzebuje. Ale w końcu to powróci z dziesięciokrotną siłą.

- Kochanie, masz gościa – do pokoju zajrzała mama Elizy. Dziewczyna ściągnęła słuchawki z uszu i odwróciła się ciekawa, kogo zobaczy za drzwiami. Artur. Stał, uśmiechając się nerwowo. Ręce włożone w kieszenie i lekko przygarbiona postawa sprawiały, że wyglądał jak mały chłopczyk, który zrobił coś złego.
- Cześć... Możemy porozmawiać? - zapytał, gdy pani Murawska poszła do kuchni. - Chciałbym Ci to wszystko wyjaśnić.
- A co jest do wyjaśniania? Chyba tylko to, że to wszystko nie ma sensu. W ogóle po co tutaj przychodzić – w Elizę wstąpiła złość. Wstała, odkładając słuchawki na biurko. Podeszła do chłopaka, który górował nad nią wzrostem, ale przez swoją waleczność dziewczyna wydawała się kilka centymetrów wyższa. - Zostawiłeś mnie bez słowa. Tylko głupie wytłumaczenie, które można wyrzucić do śmieci i teraz przychodzisz i pytasz czy możemy porozmawiać? O czym chcesz rozmawiać? Bo na pewno nie o naszej przyjaźni, której nie było – odwróciła się do chłopaka i już chciała mu rozkazać wyjść z pokoju, gdy ten się odezwał.
- Jestem gejem. A Wojtek to mój chłopak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz